Listopadówka w trawie

Listopadówka w trawie pomyślałam, gdy zobaczyłam sarnie mamy z dzieciakami.

Sarny

Sarny

Ale kolejność wydarzeń była nieco inna.

Szłam cicho leśną ścieżką. Już odruchowo stawiałam stopy tak, żeby nie nastąpić na żadną gałązkę. Mech i mokre liście ułatwiały sytuację. Zmierzałam w kierunku zapuszczonego pola, łączącego się z łąką i otoczonego lasami.

Gdy wynurzyłam się z lasu, od razu zauważyłam  na polu jakieś nowe uwypuklenie – na zająca za duże, a głazu narzutowego nigdy tam nie było 😉 Powoli przykucnęłam i zrobiłam zdjęcie. Powiększyłam obraz w monitorze aparatu i … już wiedziałam. Wzrok nie zawsze zauważa szczegóły. Aparat fotograficzny „widzi” je lepiej.

Sarna

Na „kucaka” przemieściłam się nieco bliżej i skryłam się za drzewkiem. Tymczasem zakamuflowany obiekt sam się ujawnił 🙂

Sarna

Potem okazało się, że jest ich nieco więcej – tak się jakoś zmaterializowały.

Sarny

Sarny

Cała trójka co jakiś czas się przytulała i wyglądała na bardzo zżytą.

Sarny

Gdy młode żerowały, mama zawsze czujnie zerkała na boki.

Sarny

Przemieszczały się gromadką (mama przed lub za) …

Sarny

… lub gęsiego 🙂

Sarny

Gdy obserwowałam tę czułą i zgodną rodzinkę, nagle poczułam, że ktoś mi się przygląda – z mojej prawej strony, z zupełnie niewielkiej odległości.

Sarna stała jak zahipnotyzowana starając się rozszyfrować to coś zielonawego ( czyli mnie w różnych odcieniach zieleni) za krzaczkiem. Starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, przesunęłam obiektyw w jej kierunku. W wizjerze zobaczyłam jakiś zarys po jej prawej stronie.

Sarny

Sylwetka zaczęła się unosić …

Sarny

… no i pojawiła się latorośl drugiej mamy 🙂

Ta tymczasem się uspokoiła i uznała, że nie stanowię zagrożenia.

Sarny

Sarny żerowały utrzymując stały kontakt wzrokowy.

Sarny

Pojawiały się i znikały w zbrązowiałych ziołach.

Sarny

I coraz bardziej się oddalały.

Sarny

Ja także postanowiłam to zrobić i zostawić obie wspaniałe rodziny w spokoju – i tak tkwiłam za krzakiem ponad pół godziny. Słoneczny listopadowy dzień był wyjątkowo sielski i widać było, że zwierzęta delektują się tym nieoczekiwanym ciepełkiem.

 

 

2 komentarze - Listopadówka w trawie

  1. Uwielbiam takie spotkania 🙂 Zawsze wtedy jestem rozerwany między spokojnym spoglądaniem z rozczuleniem przez lornetkę a robieniem zdjeć :p
    Przefajowe 🙂

    1. Halina pisze:

      Jeśli coś pędzi – z reguły patrzę. Jeśli się nie spieszy – robię zdjęcia. Ale wymądrzam się po wielu wpadkach 🙂
      Stado jeleni o zmroku. Przesuwały się spokojnie lasem, równolegle do drogi, a ja stałam za drzewem kilka metrów od nich. Widziałam kątem oka migające cienie, ustawiałam parametry, walczyłam z ostrością. No i było zamazane zdjęcie i głupio zmarnowane piękne widowisko 🙁

Skomentuj TekaPrzyrodnika Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *