Kolonia pająków?

Kolonia pająków? Tak pomyślałam, gdy 29-go maja zobaczyłam spowity pajęczyną krzew rosnący wokół krzyża.

Okazało się, że w pajęczynowym oprzędzie pełno jest gąsienic.

O istnieniu tego krzewu dowiedziałam się od mieszkańca pobliskiej wsi. Opowiadał, że po zjedzeniu pierwszych liści przez larwy, roślina rozwija kolejne  – zjawisko to powtarza się od kilku lat.  To gąsienice wytwarzają ochronny oprzęd, który jak namiot otacza wierzchołek gałęzi i młode liście. Mogą pod nim bezpiecznie żerować na liściach, przekształcać się w poczwarki, a potem w dorosłe owady.

Ponownie dotarłam tam 6-go lipca. Etapu poczwarki nie uchwyciłam – były już motyle.  Niewielkie, przypominające kształtem mole. Siedziały na pniach, płocie i sąsiednich roślinach.

Namiotnik jabłoniowy

A krzew faktycznie wytworzył nowe liście.

Wracając przyglądałam się roślinom.

Intrygują mnie lilie. Zakwitają przy drogach znajdujących się niedaleko wsi. Widuję je na przełomie czerwca i lipca w dwóch odległych miejscach. Czy były tam kiedyś budynki mieszkalne i pochodzą z przydomowych ogródków?

Lilia sp.

Świerzbnicę obsiadły zapylające ją chrząszcze o dziwacznej nazwie.

Świerzbnica polna i łanocha pobrzęcz

Na skraju leśnej drogi zakwitły dzwonki. W dzieciństwie ich kwiaty wypełniałam poziomkami lub czarnymi jagodami i wszystko razem zjadałam. To były takie ładne i smaczne kubeczki 🙂

Dzwonek brzoskwiniolistny

Na przydrożnej, zdziczałej wiśni żerowały, jak co roku o tej porze, grubodzioby. Potężnymi dziobami kruszyły pestki i zajadały ich zawartość; soczysta otoczka ich nie interesowała.

Grubodziób – osobnik dorosły

Grubodziób – osobnik młody

Chmury chodziły i straszyły, ale jakoś mnie omijały.  Co chwilę ciemniało i jaśniało – pogoda była dynamiczna.

W pewnej chwili zahaczył o mnie fragment chmury i odrobinę pokropiło. Chmura skręciła jednak w bok 🙂