Radosna wiosna
Po miesiącach przeważającej szarości z zachwytem patrzę na cud wiosennego wybudzenia! Na te kruche istoty na równie delikatnych kwiatach. Przetrwały zimę pod opadłymi liśćmi, w dziuplach, norkach, jamkach, …
Po miesiącach przeważającej szarości z zachwytem patrzę na cud wiosennego wybudzenia! Na te kruche istoty na równie delikatnych kwiatach. Przetrwały zimę pod opadłymi liśćmi, w dziuplach, norkach, jamkach, …
Niebo robi się coraz częściej błękitne i wreszcie pojawiają się klucze powracających wędrowców. Ogromna radość dla migrantów i tubylców 🙂
Późnym latem wybraliśmy się na grzybobranie. Deszcze wreszcie popadały – może nie za obfite, ale kilka razy – wiec grzybnia powinna nasiąknąć wilgocią, sprężyć się i wydać owocniki. Chociażby takie 🙂
Leśne drogi powoli nasiąkają deszczem i kolorami. Liście jeżyn płoną, jak letnie kwiaty.
Późnojesienne grzyby żarzyły się na pniach drzew. Kapelusze lśniły od wilgoci, a ciemne trzony piękne kontrastowały z resztą owocników.
Nie wyobrażam sobie późnoletniego lub jesiennego lasu bez tych przepięknych grzybów – stanowią jego malowniczą dekorację. Mają także swoich smakoszy. Pozatem w ich sąsiedztwie lubią rosnąć prawdziwki 🙂
Wreszcie go przyłapałam! Gimnastykującego się na świerkowej szyszce i pracowicie wydłubującego nasiona spod łusek. Nie chciało się leniuchowi kuć kory i wyciągać owady 😉
Nie ma bumu na kwitnienie, wszystko w tym roku odbywa się wolniej i spokojniej.
W borze bagiennym poszukuję kwitnących roślin. No i jaśnieją zawsze niezawodne wrzosowe latarenki 🙂
Smętne, fletowe zawodzenia rozlegają się z różnych stron klonowej niecki. Jest i sprawca intrygujących dźwięków – barwny samczyk gila. Ledwo widoczny w jesiennej pstrokaciźnie.
To się rozjaśniało, to kapały pojedyncze krople. Słychać było świergot sikor, stukot dzięcioła i jego pokrzykiwanie, nasilający się szelest osikowych liści, skrzypienia pni i gałęzi. Nic nadzwyczajnego, a pięknie. Zaś zarastająca droga prowadziła donikąd – w pewnym momencie się kończyła.