Grzybów było w bród
Późnym latem wybraliśmy się na grzybobranie. Deszcze wreszcie popadały – może nie za obfite, ale kilka razy – wiec grzybnia powinna nasiąknąć wilgocią, sprężyć się i wydać owocniki. Chociażby takie 🙂
W starym i zazwyczaj niezłym miejscu było nędznie, w kolejnym podobnie, więc postanowiliśmy poszukać nowych. I krążyliśmy po puszczańskich drogach: co i rusz był zrąb, albo młoda uprawa, albo uprawa nieco podrośnięta, albo las tak przerzedzony, że przypominał miejski park. Krążyliśmy po takich lasach z nadzieją, że wkrótce przecież będzie jakiś gąszcz, i wilgoć, i grzyby. Ale zarośli nie było, wiatr hulał, wznoszące się słońce grzało coraz intensywniej. Nie było cienia ani leśnego mikroklimatu przesyconego parą wodną, zabiedzone mchy usychały. Lecznicze fitoncydy – o ile podsuszone drzewa były w stanie je wyprodukować – porywał wiatr. Wiele drzew w ocalałych skrawkach lasu i na jego obrzeżach było poprzewracanych – została przecież przerwana ich ciągłość, nie podpierały się korzeniami i koronami.
„Grzybów było w bród” – tak Mickiewicz zaczyna opis grzybobrania w litewskich lasach.
Nasze lasy stają się coraz uboższe. Cięcia prześwietlające powodują, że środowisko się zmienia i grzyby nie wyrosną, a bez grzybów drzewa będą rozwijały się bardzo mizernie. Podziemne strzępki grzybów łączą się z korzeniami większości gatunków drzew. Zawiązuje się współpraca zwana mikoryzą, dzięki której drzewa i grzyby wymieniają się różnymi substancjami: grzyby dostają związki organiczne wytworzone przez rośliny w procesie fotosyntezy, rośliny – sole mineralne, hormony, antybiotyki. A ponieważ grzyby współpracują z różnymi gatunkami drzew, krzewów i roślin zielnych, utworzone przez nie sieci mikoryzowe zapewniają stabilność całej grupie roślin na danym terenie. Pozwalają nawet na obronę przed roślinożercami – gdy gąsienica zaczyna zgryzać liść, podziemne komórki grzybów przenoszą substancje sygnałowe do korzeni sąsiednich drzew i ich liście nasycają się substancjami ochronnymi.
Wokół mojej miejscowości jest także mozaika zrębów, upraw w różnym wieku, bardzo przerzedzone drzewostany po cięciach sanitarnych i skromne resztki starszych, dla których kolejny rok często jest ostatnim.
Te drzewa niedawno żyły.
Z początkiem obecnego roku nowy fragment lasu został oznaczony do wycięcia.
Czy się do tego przyzwyczajamy? Myślę, że coraz więcej ludzi ma odczucie, że tak nie powinno być.
Bernd Heinrich („Drzewa w moim lesie”) pisze:
„Wejmutki dominowały w pejzażu, gdy Abenakowie, pierwotni mieszkańcy Maine, ujrzeli lądujących na wybrzeżu pierwszych Europejczyków. … Prowadzona na bezprecedensową skalę wycinka wielkich sosen była zjawiskiem zatrważającym, a raptowny kres boomu spowodowany wytrzebieniem starych lasów zaktywizował opinię publiczną. Obrońcy środowiska, którzy długie dziesięciolecia działali osamotnieni, nagle znaleźli wielu oddanych zwolenników. Ta mobilizacja przyszła zbyt późno, żeby mogła wpłynąć na ocalenie resztek dziewiczych lasów sosnowych, ale zrodziła nastawienie społeczne, dzięki któremu Theodore Roosevelt i inni mogli skutecznie chronić przyrodę gdzie indziej. Świadomość społeczna kruchości i ograniczoności lasów i innych bogactw naturalnych pomogła doprowadzić do utworzenia parków narodowych i państwowej służby leśnej zajmującej się nie tyle eksploatacja, ile ochroną lasów. Wytrzebienie wejmutki pomogło ukształtować odpowiedzialną politykę publiczną nie dlatego, że zaszło, lecz dlatego, że było nagłe.”
Czyżby w Polsce także zaistniał już taki punkt zwrotny?
„Pomimo ogromnych strat przyrodniczych, casus Puszczy Białowieskiej miał też pozytywną stronę. Pokazał, że jako społeczeństwo nie mamy narzędzi, by chronić tego co jest dla nas ważne – starych drzew, rzadkich gatunków ptaków czy reliktowych owadów. A od tego otrzeźwienia jest już tylko krok od społecznej reformy Lasów Państwowych”.
Czy będzie społeczna kontrola nad gospodarką leśną? Lawina zmian zapewne ruszy, na razie jest to jeszcze dreptanie w miejscu.
A przecież kiedyś, gdy odzyskaliśmy upragnioną wolność, Polska była europejskim pionierem ochrony przyrody – Z miłości do ziemi. Ochrona przyrody w latach 1918–1939
„Trudności napotykano w każdej sferze życia społecznego. W państwie istniało pięć różnych walut, sądy używały trzech różnych kodeksów karnych, a w wojsku posługiwano się czterema różnymi językami. Całkowicie odrębne były także systemy administracji, a dwa z zaborów różniła nawet szerokość torów kolejowych, co utrudniało transport. Odzyskanie niepodległości oznaczało także utratę dotychczasowych rynków zbytu, co było dodatkowym ciosem dla gospodarki. Szalała inflacja, bezrobocie sięgało 45%, zwłaszcza sytuacja rolnictwa była dramatyczna, tymczasem ponad połowę obywateli stanowili rolnicy. Oświata znajdowała się w opłakanym stanie, prawie połowa Polaków wciąż była niepiśmienna. Tylko tytaniczny wysiłek mógł sprawić, iż z tego chaosu wyłoniło się nowe państwo.
Tym bardziej nieprawdopodobne wydaje się, że mimo tak dramatycznej sytuacji, przy chwiejnej scenie politycznej, w obliczu niemal nieustającego kryzysu, grono działaczy zdołało błyskawicznie zorganizować w Polsce system ochrony przyrody i wcielić jej zasady w niemal wszystkie poziomy życia społecznego, a sama kwestia ochrony natury konsolidowała skłócone społeczeństwo. …
W pierwszej połowie dwudziestolecia międzywojennego praktyczna ochrona przyrody odniosła liczne sukcesy głównie dzięki olbrzymiemu zapałowi działaczy i wyjątkowo przychylnej dla ruchu atmosferze panującej w państwie zarówno na szczeblu obywatelskim, jak i rządowym.”
Czy ta atmosfera kiedykolwiek wróci? Ostatni park narodowy w Polsce – Park Narodowy „Ujście Warty” – powstał w 2001 roku.
6 komentarze - Grzybów było w bród
Komentarze zostały wyłączone.
Wszystko to jest bardzo smutne, że sami sobie szkodzimy. Dobrze, że mamy jeszcze zdjęcia jak wygląda prawdziwy las i pamiętamy jak to wszystko pachnie…
A ja chcę oglądać normalne lasy na co dzień. Chcę wąchać kwiaty i zapach żywicy. I nie godzę się na żadne żałobne wspominki. Mogę wspominać jakieś miejsce, ale tylko wtedy, gdy wiem, że w każdej chwili mogę tam wrócić.
I, mimo wszystko, wierzę w ludzi. Wierzę w to, że mamy dość odwagi, żeby mieć swoje zdanie i głośno o tym mówić, i wspierać ludzi myślących podobnie. Wierzę w bezkompromisowość młodzieży. Wierzę, że mimo pozornej bierności, w chwili zagrożenia potrafimy się zjednoczyć i walczyć o nasze miejsce na Ziemi. Może to brzmi górnolotnie, ale tak myślę.
Masz rację, tez tak chcę i nie godzę się na niszczenie tych naszych unikalnych zasobów naturalnych. Tylko codziennie czytam o rozmaitych wycinkach, a na zdjęciach leżą pięknie ułożone setki pni. Były drzewa 🙁
Ja liczę na polityczną zmianę, bo z obecną ekipą to można liczyć jedynie na cud.
Obecny rząd kompletnie nie jest zainteresowany ochroną przyrody, ale wcześniej już była obojętność, a także popełniano błędy – Od ponad 20 lat nie powstał w Polsce żaden park narodowy. Czas na rewolucję w przepisach
„W 2000 roku zmieniono ustawę o ochronie przyrody, wprowadzając zapis, że do powstania parku konieczne stało się uzyskanie zgody wszystkich zainteresowanych samorządów lokalnych, a więc władz gminnych, powiatowych oraz wojewódzkich. W II RP, PRL i jeszcze w latach 90. XX wieku parki narodowe tworzono na podstawie jednostronnego rozstrzygnięcia Rady Ministrów podejmowanego w drodze rozporządzenia, bez konieczności uzgadniania go z samorządami. Na podstawie tego mechanizmu utworzono w Polsce niemal wszystkie parki narodowe, z wyjątkiem powstałego już w zmienionym otoczeniu prawnym – ale z inicjatywy okolicznych mieszkańców – Parku Narodowego „Ujście Warty”.
Podziwiam Cię za wiedzę i wytrwałość w pisaniu ciekawych treści. Fotografie są piękne.
Bardzo dziękuję – takie słowa zawsze motywują. Często myślę, że to już jest ostatni rok pisania bloga. Ale potem, jak przychodzi chwila podjęcia takiej ostatecznej decyzji, robi mi się żal. Czego? Tego miejsca w którym piszę co chcę i gdzie czasami ktoś zagląda. I że robienie zdjęć ma sens, bo nie jest tylko „sztuką dla sztuki”. Jeszcze tak uważam 🙂