Nasza zima … zaśnieżona
Nasza zima zaśnieżona zameldowała się w pełnej krasie w ostatnią sobotę. Był śnieżny puch i słońce. I błękitne niebo – takie troszeczkę za bardzo „po włosku”; to komentarz, który bardzo mi się spodobał 🙂 A co tam! Czasami i my możemy się cieszyć kolorami. Co prawda barwy nieco wspomógł filtr polaryzacyjny, ale wreszcie zaistniały.
A świt był taki niepewny.
A potem pojawiła się z boku niesamowicie intensywna niebieskość. Jak latem. Nie trwała długo, ale zagościła 🙂
No i objawiła się magia! Jak ja ją uwielbiam 🙂
Wyszukałam słoneczną kulę – jaśniała prawidłowo, czyli promiennie 🙂
A nadrzewna kapliczka miała ozdobne pompony .
W samym zaś lesie działy się cuda i dziwy. Dosłownie oniemiałam z podziwu.
Wpadłam w trans. Fotografowałam z przodu, …
… z tyłu, …
… z boków. Jakby nigdy więcej miało nie być zimy. I carpe diem.
Wykonywałam pełne obroty wokół statywu. I przenosiłam się nieco dalej. I powtarzałam rytuał.
Co jakiś czas wyciągałam grube rękawice i ogrzewałam zamarzające palce. Jestem zmarzlakiem, a zima zrobiła się ostra – aż minus kilka stopni 😉 Próbowałam z rękawicami bez końcówek palców, ale efekty nie były nadzwyczajne. Tak to jest, jak się nie pędzi przed siebie. Ale, jak tu wyjść z takiego lasu!
Kusiły ośnieżone konary, …
… świerki z czapami, …
… przystrojone pnie.
I tak można byłoby w kółko.
Używałam wyłącznie jednego obiektywu: Sigmy 17-50 mm. Nawet nie wyciągałam drugiego: Tamrona 70-300 mm; to nim robię zdjęcia ptaków. Tym razem nawet ich nie lokalizowałam, mimo kuszących dźwięków. Las mnie oczarował.
W końcu zimno zwyciężyło. Wyjęłam baterię i kartę, a sam aparat zapakowałam do reklamówki, a potem do torby, którą szczelnie zapięłam. Nie zaparuje w domu i nie będzie kusił po drodze, a zdjęcia z karty od razu załaduję do komputera.
Rano dotarłam do lasu około siódmej, a wracałam po trzynastej. A czas minął błyskawicznie.
Potem były nogi w misce z gorącą wodą i prawie wrzący napój z imbirem, cytryną i miodem. Taka profilaktyka zawsze działa 🙂
Jak ja lubię porządnie się zmęczyć, a nawet nieco zmarznąć, a później odpoczywać w ciepełku 🙂
Życie bez pozytywnych emocji byłoby strasznie smutne.
10 komentarze - Nasza zima … zaśnieżona
Komentarze zostały wyłączone.
Przepiękne zdjęcia, cudowne widoki! Chętnie bym trochę pomarzła wśród tak uroczych okoliczności przyrody :). U nas (bory dolnośląskie) niestety śniegu nie ma nawet na lekarstwo…
Witam Cię Małgosiu 🙂 I dziękuję 🙂
U nas także zaczęła się chlapa i są już resztki śniegu. Co roku jednak, do połowy lutego, coś tam konkretnego się zdarzało – więc jeszcze mam nadzieję.
U nas w Wielkopolsce takie zimy przechodzą do historii 🙁 Po prostu ociepla nam się klimat…
U nas zdarzają się 2, góra 3, takie tygodniowe. Ciągłości jednak już nie ma 🙁
Za krótko tej zimy ale jeszcze idzie chłód może i taka piękna jeszcze wpadnie . Pozdrawiam miło.
Też na to liczę. Nawet swoich biegówek nie schowałam z powrotem do piwnicy – może ją skuszę 🙂 No i niech słońce wyjrzy 🙂
Halinka 🙂 piękne zdjęcia. Ależ energetycznie w tym zimowym wydaniu .
To z tej wielkiej radości, że był śnieg 🙂 Dziękuję 🙂
Ależ fantastyczne zdjęcia zimy! Bardzo mi się podobają 🙂
Dziękuję Aniu 🙂
Zawsze lubiłam śnieżne zimy, nawet jak nie były tak rzadkie jak obecnie. I mam nadzieję, że będę znowu zachwycać się śniegiem – za kilka dobrych miesięcy 🙂 Teraz niech już będzie wiosna 🙂