Śnieżna zima odchodzi
Śnieżna zima odchodzi. Za oknem lutowa szaruga. Krople deszczu bębnią głośno o parapet. Dobrze, że zima się kończy, gdyż powoli będzie następowało wielkie przebudzenie zwane wiosną. Nie mogę jednak oprzeć się pokusie przypomnienia jasnej strony zimy, czyli tej słonecznej i fotogenicznej.
W takich chwilach podziwiałam i korony drzew, i pełne światłocieni dno lasu.
Radość z pogody udzieliła się nie tylko mi – tego słonecznego dnia spotkałam sarnią rodzinę: mamę i trójkę jej ubiegłorocznych młodych. Dzieciaki wiedziały, że mogą liczyć na rodzicielkę i nie przejmowały się za bardzo otoczeniem. Sarna słyszała jednak dźwięki pracującej migawki aparatu fotograficznego i bacznie obserwowała miejsce, gdzie stałam. Po chwili, bez pośpiechu, wycofała gromadkę do lasu. Ulotna, piękna chwila.
Sarny
Wędrowałam dalej i oglądałam śniegowe, nietrwałe cudeńka.
A potem zobaczyłam początek końca zimy. Pod wpływem ciepła promieni słonecznych śnieg zsuwał się z gałęzi drzew i było widać skrzące się w słońcu białe gejzery. Słyszałam także głuche dźwięki towarzyszące zetknięciu się mas śnieżnych z ziemią.
I stało się – kolejnego dnia czar prysł. Lało z nieba, wszechobecna wilgoć. Ciepło i woda są jednak niezbędne, aby wkrótce wybuchło nowe życie.