Zaloty czas zacząć
8 lutego
Jest słoneczny poranek. Idę skrajem klonowej niecki i boru mieszanego. Bogatki radośnie wyśpiewują swoje dźwięczne zwrotki lub zanoszą się terkotem. I nagle coś przerywa tę harmonijną sielankę – słyszę jakieś gulgotanie. Ktoś jest niezadowolony z mojej obecności i daje temu wyraz 🙂
Wiewiórka pospolita
Zwierzątko siedzi na dorodnym świerku., na którym zdarzało mi się widzieć wiewiórki w poprzednich latach. Może ma na nim swoją dziuplę lub gniazdo?
I zaczyna się wzajemna obserwacja 🙂
Podziwiam jej długie uszy z pęczkami włosów i ognistą kitę.
A potem rudzielec zrywa się i susami pędzi w głąb lasu. Na kolejne drzewa, a po nich coraz wyżej. Jestem zaskoczona tempem ucieczki; nie dałam powodu do takiej paniki. A potem widzę drugą wiewiórkę. Czyli zaloty czas zacząć 🙂 I zaczynają się szalone gonitwy po wierzchołkach drzew. Tempo jest niesamowite! Nie udaje mi się złapać obu stworzonek w obiektyw.
Śmigają, jakby złapały wiatr w puszyste ogony 🙂
Wyraźnie widać szarawe boki zimowego futerka.
A to sekundowa przerwa przed kolejnym susem.
Aż wreszcie znikają mi z pola widzenia, w plątaninie gałęzi. I wracam pod wiewiórczy świerk, zachwycający swoją posturą.
Może to jednak jego szyszki tak zawsze kusiły rude gryzonie?
Widzę ślady ich żerowania. Łuski szyszek były po kolei odrywane, żeby dostać się do pożywnych nasion. Ze świerkowych szyszek pozostały tylko same osie, czasami z ostatnimi okółkami łusek.
Do śpiewu sikor dołączają głosy kowalików, słyszę je jako takie „tłi – tłi – tłi”; jeden ptak jest niedaleko mnie, drugi odpowiada z dalszego drzewa.
A obok przedwiosennie pylą kotki męskie leszczyny.
6 komentarze - Zaloty czas zacząć
Komentarze zostały wyłączone.
Dzięki Twoim zdjęciom zobaczyłam wiewióra inaczej. To one mają takie wielkie uszy? Wielka jest poza tym. Gratuluję uchwycenia tego rudego stwora. Przyznam się, że nie lubię wiewiórek i chyba jestem w strasznej mniejszości.
Zakopując żołędzie i orzechy laskowe, oraz zapominając o niektórych miejscach, rozsiewają dęby i leszczyny. Są bardzo pomysłowe – jesienią suszą grzyby nadziane na gałęzie. Wiewiórcza mama, mając własne młode, przygarnia sieroty z sąsiedztwa. A pozatem to takie iskierki 🙂
Muszę przemyśleć moje uprzedzenie. Chyba przeczytany kiedyś artykuł o krwiożerczych gryzoniach jakimi podobno są i chorobach, które roznoszą, nastawił mnie do wiewiórek negatywnie. Nie ma ich w Borkowie zupełnie. Zastanawiam się dlaczego i nie znajduję wytłumaczenia. Masz jakiś pomysł?
Wiewiórkom zdarza się zjadać jaja i pisklęta ptaków, podobnie jak i bocianom. Mogą być także zarażone wścieklizną, analogicznie jak lisy, borsuki, jeże, nietoperze, a nawet zające i sarny.
Na wiewiórki polują głównie kuny, koty (ich ofiarami są młode osobniki, często w gnieździe), a także ptaki drapieżne m.in. jastrzębie. Te ostatnie lubią lasy sąsiadujące z łąkami, polami. Może to ci łowcy (lub któryś z nich) przyczynili się do nieobecności rudzielców?
Bardzo fajna obserwacja 🙂 Ja też nie widziałam dotąd wiewiórki z takiej perspektywy. Myślałam, że cała jest ruda, a tu proszę, ma szaro-biały brzuch. No i ten spód ogona ujawniający jego „konstrukcję” 🙂
Tym wybiórczym owłosieniem ogona byłam naprawdę zdziwiona – sądziłam, że jest tak samo puszysty ze wszystkich stron. Jak to miło, jak coś zaskoczy 🙂