Coś zajaśnieje
Lipcowy las jest coraz cichszy. Czasami przeciągle gwizdnie dzięcioł, a ja zlokalizuję jego falującą sylwetkę, lub nawet wypatrzę mroczne miejsce, gdzie przycupnął i sfotografuję przy użyciu tragicznie wysokiego ISO 🙂
Dzięcioł czarny
Na przyleśnych łąkach od świtu do późnego wieczora pracowicie drepczą bociany; młode intensywnie rosną i ciągle muszą być dokarmiane.
Bocian biały
Las pachnie deszczem, a odświeżone drzewa prezentują swoje żywe kolory.
O poranku czasami odezwie się głośne maleństwo z zadartym ogonkiem.
Strzyżyk
Zaś podświetlone pnie przeglądają się w wodnych lusterkach.
Potem znowu coś zajaśnieje. Piękne i chronione.
Naparstnica zwyczajna
I z poczęstunkiem dla zapylaczy 🙂
A w runie leśnym roślina – dziwoląg. Nie ma zielonych liści, bo nie musi przeprowadzać fotosyntezy. Substancje potrzebne do życia uzyskuje dzięki współpracy z grzybami oraz rozkładzie szczątków organicznych. Często w jej sąsiedztwie rosną kurki i prawdziwki 🙂
Korzeniówka pospolita
Zaś leśna piękność, rzadka i chroniona, jeszcze chwila i zabłyśnie urodą.
Lilia złotogłów
I zacznie kusić zauroczone istoty 😉
I będzie płonąć w lipcowym słońcu 🙂
4 komentarze - Coś zajaśnieje
Komentarze zostały wyłączone.
Dawno mnie tu nie było. Moja strata, dobrze że te Twoje obrazy zostają i nie znikają tak, jak fotografowane obiekty. Zainteresowała mnie ta korzeniówka, bo nieco dziwna i nigdy nie widziałam nawet nazwy, a co dopiero zdjęć. W jednym z opisów znalazłam tytuł ‚Roślina duch’- chyba dlatego, że jest tak rzadka. A może ze względu na jaj działanie, jako leku?
Nikt nie ma obowiązku zaglądania non stop, ale cieszę się, że jesteś 🙂 Naprawdę nie wiem dlaczego korzeniówka została tak określona (znalazłam tę stronę) – nie jest wcale taka rzadka, nie ma polskich opracowań dotyczących jej leczniczego działania. Może jest zbyt dużo skutków ubocznych? Ja wierzę w specyfiki, których skuteczność została solidnie potwierdzona.
Nie chodzi o obowiązek, ja lubię tu zaglądać, tylko nie jak i tak myśli krążą wokół obowiązków zawodowych. Nie mam wtedy tej przyjemności wędrowania za Tobą po leśnych ostępach.
A co do rozmaitych medykamentów w pełni się zgadzam. Ja unikam nawet aspiryny, a takich znachorskich sztuczek to bym po prostu się bała.
Jeżeli coś nade mną „wisi” to także jak najszybciej muszę się z tym uporać; i wtedy zająć się przyjemnościami 😉