Dzika rzeka
Szerokie Łąki były pokryte szronem, a słońce, jeszcze od dołu, podświetlało wierzchołki brzóz.
Nieco później podziwiałam wzorkowaną taflę bobrowego rozlewiska.
Z tego miejsca chciałam iść wzdłuż rzeki Jałówki. Jej pierwszy odcinek musiałam jednak ominąć szerokim łukiem. Teren był zbyt grząski. Przylegający do drogi las jest przerzedzony, a w ostatnie bardzo słoneczne dni ziemia była intensywnie ogrzewana, i nocne przymrozki nie były w stanie jej utwardzić.
W końcu udało mi się dotrzeć do rzeki.
A słońce, które przebrnęło przez linię horyzontu, oświetliło misterną bobrową tamę.
To jej widok z nieco dalszej perspektywy. Z czasem, po drodze, spotkam jeszcze dwie kolejne.
Szło mi się ciężko. Jeśli nawet teren był w miarę twardy, to przedzierałam się przez dżunglę młodych pni i uschniętych badyli.
Najczęściej przemieszczałam się z kępy na kępę, ale za to w jakim bajkowym otoczeniu! Nie było mi przynajmniej, mimo przymrozku, zimno 🙂 Tylko opuszki palców marzły w rękawiczkach bez wierzchołków. Ale w takich lepiej operuje się przyciskami aparatu; coś za coś. A i składanie oraz rozkładanie statywu było szybsze.
W pewnej chwili, przede mną, zerwała się para żurawi. Jeden z nich zrobił pętlę i ponownie nisko przeleciał, jakby kontrolował teren.
Może mają w okolicy gniazdo? Lubią je zakładać na takich niedostępnych bagnach.
Cały czas słyszałam całkiem głośny ptasi koncert oraz nieustanne werble dzięciołów. W końcu były w swoim eldorado pełnym obumierających drzew. Nie czatowałam na nie z aparatem. Parametry miałam ustawione na zdjęcia ze statywu; chciałam głównie rejestrować moją dziką rzekę. Ale czasami trafiał sią osobnik cierpliwszy i mniej ruchliwy 😉 Tutaj akurat po zacienionej stronie. I nasłuchujący dźwięku migawki 🙂
Dzięciołek, dzięcioł mały
W pewnym momencie, gdy używałam obiektywu szerokokątnego, dzięcioli rarytas zaczął ostukiwać pień po przeciwnej stronie rzeki. Przyjrzałam mu się i byłam pewna, że na tym nasze spotkanie się zakończy. Pełna paniki szamotanina nigdy nic dobrego nie dawała. Spokojnie skończyłam zdjęcia, a dzięcioł nadal buszował po pniu. Przykucnęłam przy leżącym na ziemi plecaku i wymieniłam obiektyw oraz przestawiłam parametry aparatu, a on tylko przelatywał na sąsiednie drzewa. Chyba uznał mnie za zwykłego leśnego ssaka, a nie przerażającego ludzkiego stwora 😉
Dzięcioł trójpalczasty, samiec
Jak nazwa wskazuje ma tylko trzy palce, w przeciwieństwie do reszty dzięciołów i większości ptaków posiadających ich cztery. Jest dość ciemny, po bokach pręgowany, bez śladu czerwieni, samczyk posiada wyraźnie widoczną żółtą czapeczkę. Jest rzadki – występuje w drzewostanach świerkowych w których są próchniejące i zaatakowane przez korniki drzewa, czyli najczęściej na terenach bagiennych oraz w rezerwatach. Z lasów gospodarczych chore świerki są przecież szybko usuwane.
No i dalej wędrowałam, wdrapując się na drzewa leżące w poprzek rzeki oraz jej brzegu, lub idąc po drzewnych kłodach. Dlaczego szłam dalej? No bo zaczęłam. Bo fascynują mnie krajobrazy bez śladu ingerencji człowieka. Wyznaczałam sobie odcinek do kolejnego punktu orientacyjnego i jakoś go pokonywałam.
A las oferował mi różne niesamowite widoki.
Wawrzynek wilczełyko
A to, zbudowany przy dwóch drzewach, bobrowy dom (żeremie).
Mój wzrok przykuł ruch: mały ptaszek z zadartym ogonkiem, jak myszka śmigał wśród drzewnych szczątków i raz po raz znikał w jakiejś szczelinie. Potem okazało się, że jest ich para i zainteresowane są rodzinną budowlą.
Strzyżyk
Na brzegu rzeki zaczęły pojawiać się pałki wodne.
Kilka lat temu przeszłam tę trasę i wiedziałam, że wkrótce rzeka wypłynie na łąki. Niestety, tym razem dalsza wędrówka była niemożliwa. Teren był zbyt słabo zamarznięty i moje kalosze w całości zagłębiłyby się w bagiennej mazi. Powoli wycofałam się z okolicy rzeki. Wkrótce dotarłam do drogi, a potem do słupka oddziałowego. Wierzchołek kąta między jego dwiema najmniejszymi liczbami wytycza północ. I wtedy sprawdza się zasada: gdy staniemy twarzą do północy prawa ręka wskazuje wschód, lewa zachód, a z tyłu jest południe. Zawsze także posiadam ze sobą mapę z liniami oddziałowymi i mogę taki słupek zlokalizować.
A to jego odwrotna, południowa strona.
I wiedziałam już w jakim kierunku jest moja droga powrotna. Zrobiłam pętlę, jak spotkany żuraw 🙂
2 komentarze - Dzika rzeka
Komentarze zostały wyłączone.
Jak cudownie że są u nas jeszcze tak dzikie miejsca. Serdecznie pozdrawiam.
Chyba tylko dzięki takim miejscom Puszcza nadal ma puszczański charakter. Dziękuję i nawzajem 🙂