Leśne zadziwienia
Leśne zadziwienie to coś, co przyśpiesza tętno, daje zastrzyk adrenaliny i radości na cały dzień. Jednocześnie podsyca wiarę, że przyroda ma moc. I że wystarczy nieco mniejsza ludzka presja, a będzie się odradzać.
I zobaczyłam takie misterne cudeńko! Rzadkie i chronione. W borze mieszanym. Na szlaku, którym często się przemieszczam. I pamiętam, co i gdzie rośnie. A jej dotąd nie było. Ale właśnie jest 🙂
Lilia złotogłów
I to całkiem dorodna. Z całym owadzim i pajęczym mikrokosmosem.
W zmieniającej się scenerii świetlnej 🙂
A trzmiel, wygryzając otwór, dobierał się do nektaru, który znajduje się w rynience biegnącej środkiem każdego płatka. Taki cwaniaczek 🙂
Innego dnia, wieczorem, zobaczyłam sylwetkę siedzącą na środku drogi. Zwierzak, bez pośpiechu, przemieścił się w pobliskie chaszcze. I tak chwilę, z bezpiecznej dla obojga odległości, popatrzyliśmy na siebie 🙂
Lis rudy
Nie zawsze robię zdjęcia. Czasami tylko idę, patrzę, wsłuchuję się w dźwięki, zapamiętuję miejsca. Tym razem, o zmierzchu, przemierzałam torfowisko. Oglądałam przybierające się do kwitnienia rosiczki i modrzewnice, podjadałam moje ulubione łochynie, szukałam wzrokiem kęp przygiełek, których jakoś nie mogę zlokalizować.
I zbliżałam się do skraju torfowiska porośniętego wysokimi brzozami, a dalej, na wzniesieniu był bór.
Skrzypiał złamany świerk wsparty na smukłej sośnie, na konarze postukiwał dzięcioł, pełzacz przeszukiwał zakamarki kory, popiskiwały sikory. I raptem w te harmonijne dźwięki wdarł się … skrzek. Jasne sylwetki, nieco większe od szpaka, przemieszczały się między wierzchołkami brzóz i sosen. I zaczął się spektakl dźwięku i ruchu: ptaki odzywały się z różnych stron, szybko przemieszczały się na kolejne drzewa i znikały w zieleni. Tylko jakieś żółcie migały mi w obiektywie wyciągniętego aparatu. Było pochmurno i coraz ciemniej, ale wreszcie się udało 🙂
Wilga
Potem, od czasu do czasu, zabrzmiał charakterystyczny fletowy gwizd, nieco skrócony, przypominający (jak ktoś się uprze) dźwięk „zofiiii”, z akcentem na ostatnią sylabę. Ale nadal dominowały skrzeki. I ptasia rodzina z młodymi harcowała w koronach drzew 🙂
Zachodzące słońce przebiło się przez chmury i raptem wilga zalśniła w polu widzenia – pojawiły się kolory. I taka barwna prawie abstrakcja na koniec dnia 🙂
I nawet coś dzierżyła w dziobie, dla latorośli – chrząszcz czy jagoda łochyni? Może mamy podobne upodobania? 😉
2 komentarze - Leśne zadziwienia
Komentarze zostały wyłączone.
Jakbym czytała własne myśli kiedy idę lasem:)Będę tu zaglądać:)) Pozdrawiam!
Czyli jesteśmy w tym samym klubie „przewrażliwieńców” na punkcie lasu i ogólnie – przyrody 😉
Cieszę się i także pozdrawiam 🙂