Wiosenne grzyby i … dzięcioł
Wiosenne grzyby pojawiają się już pod koniec lutego. Topi się śnieg (o ile był) i w nadrzecznych łęgach oraz w innych wilgotnych miejscach robi się kolorowo od czarek szkarłatnych.
Od marca do maja jest czas piestrzenic.
Piestrzenica kasztanowata
Kiedyś, w dzieciństwie, zbierałam te grzyby razem ze swoją babcią. Były smażone – po wcześniejszym odgotowaniu – i bardzo mi smakowały.
Potem stwierdzono, że zawierają rakotwórczą substancję, gyromitrynę, niszczącą krwinki czerwone, wątrobę i nerki; jest ona rozkładana w czasie gotowania i suszenia. Czy jednak w 100 procentach? Nie jesteśmy aż tak zagłodzeni, aby ryzykować zdrowie i życie. Po co dodawać kolejną truciznę, skoro ciągle stykamy się z różnymi? A może właśnie nadmiar wiedzy niszczy naszą spontaniczność i entuzjazm; takie sobie rozterki duchowe.
Obecnie podziwiam urodę tych pięknych grzybów, ale ich nie zbieram.
Kolejna piestrzenica jest rzadsza, osiąga znacznie większe rozmiary i z reguły jest jaśniejsza. Dokładna identyfikacja gatunku jest możliwa po zbadaniu zarodników pod mikroskopem.
Piestrzenica olbrzymia
W tym samym czasie co piestrzenice możemy spotkać twardnicę bulwiastą. Jest to drobny (średnica owocnika: 2 – 3 cm), niejadalny grzyb o oryginalnym wyglądzie. Występuje zawsze w pobliżu zawilców, gdyż pasożytuje na ich korzeniach.
Twardnica bulwiasta
Pojawiają się także grzyby jadalne.
W kwietniu i maju możemy zbierać krążkownicę wrębiastą. Wyrasta w nasłonecznionych miejscach, na próchniejących pniakach i wokół nich. Podobno może mieć do 15 cm średnicy, ale zebrane przeze mnie okazy miały najwyżej 6 – 8 cm. Jest to delikatny grzyb o równie subtelnym smaku; taka grzybowa nowalijka 🙂
Krążkownica wrębiasta
No i moje ostatnie, dokładnie z 16 maja, odkrycie:
Żagiew łuskowata
Dorodna kępa tych dużych grzybów już z daleka jaśniała wśród zieleni i wyglądała naprawdę imponująco!
Po obfotografowaniu, odłamałam kawałek najmłodszego owocnika (starsze okazy podobno są łykowate) do degustacji; w końcu babcia pasowała mnie na grzybiarza 😉 W domu pokroiłam grzyb jak frytki i przyrumieniłam na patelni – danie było naprawdę smaczne.
Gdy dumna, jak Kolumb, ze swojego żagwiowego odkrycia, wyplątywałam się z chaszczy i pochylonych pni, dostałam swego rodzaju bonus – dzięcioł pozwolił mi na sesję fotograficzną ze swoim udziałem. Godzina 19.20, ostatnie promienie słońca, a ona – może zapracowana mamuśka? – przemieszczała się po omszonym pniu i zbierała różne smakowite żyjątka.
Dzięcioł duży
Sceneria tworzona przez klony jesionolistne była malownicza, prawie dżunglowa. ISO wynosiło 3200. Piękna chwila została uwieczniona 🙂
8 komentarze - Wiosenne grzyby i … dzięcioł
Komentarze zostały wyłączone.
Ja to zawsze skłaniam się ku podziwianiu tych pięknych grzybów a nie degustacji😜 no ale są odważniejsi ode mnie😁
Zawsze są tacy, co przecierają szlaki 🙂 chociaż w tym przypadku są już przetarte – solidnie wszystko sprawdzam w atlasach 🙂
Przechodziłem z Fredem (psem) koło „piszczącej” przy drodze dziupli 🙂 Nie zatrzymywałem się, nie chciałem dzięciołom przeszkadzać w karmieniu piskląt.
Jak się fotografuje zwierzęta czasami jest dylemat: jak zrobić zdjęcie, ale nie przestraszyć ptaka lub ssaka. Robię wszystko, żeby tego uniknąć. Dziuplę dzięcioła białogrzbietego omijam teraz szerokim łukiem.
Taka dziupla w moich stronach to marzenie. Ściętej głowy niestety…
Mam obok siebie dużo ptaków leśnych. Te szybujące nad łąkami, czy bytujące przy wodach, są już znacznie dalej. Tak to już, niestety, jest.
Cóż za wspaniałe zdjęcia grzybów. Nie spotkałam ich u mnie, ale może się źle rozglądałam. A co to za suche „liany” na zdjęciach dzięcioła?
Bardzo dziękuję 🙂 Grzyby te rosły na zrębie lub w nadrzecznych chaszczach. Te niby liany to młode pędy klonu jesionolistnego wyrastające z powalonych pni.