Listopadówka w trawie
Listopadówka w trawie pomyślałam, gdy zobaczyłam sarnie mamy z dzieciakami.
Listopadówka w trawie pomyślałam, gdy zobaczyłam sarnie mamy z dzieciakami.
Taka liczba dużych dziupli w pniu świerka, to był nietypowy widok.
Zobaczyłam je w pierwszych promieniach słońca na łące pełnej rosy.
Podloty i podfruwajki 🙂 zaczynają poznawać świat. Siedzą na gałęziach i kontemplują otoczenie …
Mój przyjaciel pies ma nieco lisi pyszczek i wykonuje lisopodobne skoki. Nazywa się więc Fox.
Na powitanie obszczekał mnie koziołek. Skrył się w wysokich trawach i zupełnie go nie zauważyłam. Głośno wyraził niezadowolenie z mojej obecności i popędził w stronę lasu. Tam stanął i przez ok. 20 sekund przyglądaliśmy się sobie – ja przez wizjer aparatu 🙂
Sarenkowe miejsca zawsze są aktywne o świcie.
Słońce wzeszło przed chwilą. Idę powoli: krok za krokiem. Stopy stawiam ostrożnie, żeby nie trzasnęła żadna gałązka.
Sarnę zobaczyłam poprzez prześwity między drzewami. Akurat obserwowała otoczenie.
Leśne drogi są zawsze okazją do nieoczekiwanych spotkań. Słońce jest nisko nad horyzontem. Jadę rowerem słuchając ptasiego koncertu. Na wzniesieniu drogi widzę sylwetkę stojącej łani. Ale na drodze? I ciągle wpatruje się we mnie? Chyba się mylę. Zatrzymuję się i przesuwam wiszący na ramieniu aparat. Sylwetka od razu drgnęła i zniknęła w lesie. Za nią wskoczyła druga, trzecia. Na jednej z nich aparat wreszcie załapał ostrość.
Jadę dalej i po około dziesięciu minutach mam kolejne spotkanie – para jarząbków. czytaj dalej
Sarna mnie nie zauważyła! – był szary świt, szłam cicho, udało mi się w odpowiedniej chwili zastygnąć w bezruchu.
Zalew Czapielówka powoli, ale systematycznie, uwalnia swoje wody z lodowej czapy. Lód ciemnieje i przybywa szczelin.