Żarząca się jesień
Żarząca się jesień powoli kończy swoje panowanie. Słońce, jak wielki scenograf, umiejętnie operuje promieniami. I jarzą się takie radosne latarenki 🙂
Żarząca się jesień powoli kończy swoje panowanie. Słońce, jak wielki scenograf, umiejętnie operuje promieniami. I jarzą się takie radosne latarenki 🙂
Pasikonik jak w solarium chłonął promienie siedząc na rozgrzanym asfalcie. Nie zareagował na zbliżające się rowery, na ruch osób. Wyjęłam aparat z plecaka i podeszłam. I nadal prawie zero reakcji – tylko postawił swoje długaśne czułki 🙂
Trwa niepohamowana ucieczka do miasta. Mimo warkotu samochodów i wszechobecnych ludzi.
Wystarczył pas zadrzewionego i zakrzaczonego parku, a na sąsiadujących ulicach pełno jest skrzydlatego towarzystwa. Budzącego się o brzasku …
Żonglowanie szyszką sosnową. A konkretnie – działał pyszczek. Tak to wyglądało.
Nieprawdaż?
Ponownie była ponowa. I misterium światła i cienia. A leśna droga stała się dróżką.
Czyżby wiosenne przymiarki? W końcu stycznia? A może to słońce tak podkręciło ptaki?
Obserwowałam nagły ruch przy jednej z dziupli. Pierwszy potencjalny lokator zanurkował i wynurzył się po kilku sekundach.
Listopadówka w trawie pomyślałam, gdy zobaczyłam sarnie mamy z dzieciakami.
Taka liczba dużych dziupli w pniu świerka, to był nietypowy widok.
Zobaczyłam je w pierwszych promieniach słońca na łące pełnej rosy.
Podloty i podfruwajki 🙂 zaczynają poznawać świat. Siedzą na gałęziach i kontemplują otoczenie …