Rozlewiska Bartoszychy
Rozlewiska Bartoszychy były celem mojej wyprawy. Ale także wybuchające przedwiośnie.
Zawsze mnie szokuje taki kontrast kolorystyczny.
Rozlewiska Bartoszychy były celem mojej wyprawy. Ale także wybuchające przedwiośnie.
Zawsze mnie szokuje taki kontrast kolorystyczny.
Maki kochają słońce. A te greckie to nawet są w kolorze słońca! Zauroczyły mnie od razu 🙂
Dzień był mglisty, ciepły, coś subtelnie prószyło, wędrowaliśmy wybrzeżem i co rusz je spotykaliśmy.
Poświąteczne choinki – ubiegłoroczne, styczniowe – udekorowane były, na krótko, unikatowym śniegiem.
Naturalne ptasie stołówki to obładowane smakowitymi owocami drzewa i krzewy. Zwłaszcza cenne są gatunki roślin owocujące później. Kuszą one i naszych skrzydlatych tubylców, i migrantów z północy.
O amatorach jarzębinowych kulek pisałam już wcześniej. Oprócz kwiczołów i jemiołuszek, zajadają się nimi także kosy, szpaki, droździki.
Z biegiem Migówki dobrze mi się idzie.
Żarząca się jesień powoli kończy swoje panowanie. Słońce, jak wielki scenograf, umiejętnie operuje promieniami. I jarzą się takie radosne latarenki 🙂
Na rodzinny spacer, w słoneczny dzień, nadaje się Silvarium w Poczopku. Nazywane jest parkiem lub ogrodem leśnym, ale dla mnie jest takim terenem rekreacyjno – edukacyjnym otoczonym lasami Puszczy Knyszyńskiej. I czasami tam zaglądamy, będąc w okolicy.
Przywitała nas horda wałęsających się bocianów – 15 września! No, ale rekonwalescentom dużo wolno – nie muszą trzymać się terytoriów i terminów 🙂
Więcej Puszczy – tej prawdziwej, nieuporządkowanej w regularnie posadzone drzewa – zostało tylko w rezerwatach. Nie jestem malkontentem, chwała więc, że takie skrawki istnieją. Aż miło popatrzeć na tę bioróżnorodność, skąpaną w wieczornym słońcu 🙂
Las się przebarwia, od dołu, coraz mocniejszymi kolorami.
Wieczory na bagienku nasycone są mieszanką barw lata, wkraczającej jesieni i intensywnego słońca.