Uszaki jak bursztyny
Uszaki jak bursztyny lśniły w popołudniowym słońcu. Wyglądały jak cenne klejnoty. I oczywiście wszystkie były zamarznięte.
Uszaki jak bursztyny lśniły w popołudniowym słońcu. Wyglądały jak cenne klejnoty. I oczywiście wszystkie były zamarznięte.
Czyżby wiosenne przymiarki? W końcu stycznia? A może to słońce tak podkręciło ptaki?
Obserwowałam nagły ruch przy jednej z dziupli. Pierwszy potencjalny lokator zanurkował i wynurzył się po kilku sekundach.
Czy odnajdę brodaczki?
Tak, z tego zdjęcia zrobionego w marcu 2014 roku. Takie upewnienie się, że jakieś osobliwości nadal istnieją zawsze napawa optymizmem, daje poczucie stabilizacji.
Wróbli sejmik mijałam idąc do lasu – celowo podążałam nieco okrężną trasą. Odbywał się on w żywopłocie przy ulicy. Ptaki mają w nim dobre kryjówki, a parterowe domki z ogrodami dają namiastkę wsi. Lubię obserwować tę rozszczebiotaną i pełną energii gromadkę. Patrząc na nie akumulatory jakoś same się ładują 🙂
Przybieliło i zaczarowało las.
Ostatni dzień listopada pokazał magię zimy. Co prawda śnieg był mokry i już po stąpnięciu się topił, ale padał pracowicie cały czas i ciągle uzupełniał braki. W lesie temperatura jest nieco niższa, więc i zimowa otoczka była odrobinę trwalsza.
Listopadowe grzyby, w poszarzałym lesie, są jakoś bardziej zauważalne. Czasami prawie krzyczą swoimi kolorami.
Na dnie lasów liściastych i mieszanych można zauważyć jasne jakby gwiazdki. Te grzyby, o oryginalnych kształtach, są coraz rzadsze i zostały uznane za krytycznie zagrożone.
Cieszą się sójki i ślimaki. Każde z nich ma swoje eldorado. Obrodziły przecież i żołędzie, i grzyby.
Sójka, jak majestatyczny husarz, mknęła w przestworzach z cennym żołędziem.
Las pachnie grzybami i wilgocią. I zrobił się taki radosny od kolorowych owocników.
Wiosenne grzyby pojawiają się już pod koniec lutego. Topi się śnieg (o ile był) i w nadrzecznych łęgach oraz w innych wilgotnych miejscach robi się kolorowo od czarek szkarłatnych.
Od marca do maja jest czas piestrzenic.
Przedwiośnie – czas w którym przyroda budzi się do życia. W lesie słychać ciche świergotania. Nie jest to jeszcze śpiew pełną mocą i całym dziobem, raczej pierwsze próby, ćwiczenia. Po raz pierwszy słyszę fletowe pogwizdywania kosa; po chwili dwa osobniki rozkrzyczały się ostrzegawczo na mój widok i błyskawicznie znikły w głębi lasu. Kosy leśne są bardziej ostrożne niż te z parku w mieście – nie chcą pozować do zdjęć 😉
Las ożywia się także kolorami, rozjaśnia się – kwitnie leszczyna. czytaj dalej